Tym, co uderza widza, spacerującego po salach Muzeum Narodowego w Krakowie, które zaaranżowało wystawę prac tego Artysty, jest porażająca siła Jego geniuszu, łączącego zachwycającą lekkość pędzla [1] z ogromną pasją tworzenia i żywiołowym temperamentem. Nie sposób pozostać obojętnym i nie ulec porywającej wyobraźni Turnera, niezwykle płodnego twórcy, którego John Ruskin – przyjaciel i apologeta Artysty – w książce „Współcześni malarze” z 1843 r. określił mianem „samotnego mistrza wyobrażeń nieba”.
Pejzaże
malowane barwą i światłem otwierają przed nami przestworza wyobraźni.
Kojące i pełne ciszy albo pełne dramatyzmu i niezwykle żywiołowe
kompozycje ukazują kipiel barw i płynnych, będących w ciągłym ruchu
form. Plamy barw i światła oraz formy o zacierających się, często
poszarpanych konturach, mieszają się ze sobą albo są ze sobą zderzane na
zasadzie kontrastu, wywołując u widza silne emocje – od głębokiego
spokoju po przerażenie, grozę i wzniosłość. [2] Rezygnacja z wiernego
odtwarzania realności (lekceważenie szczegółów, rozmywanie konturów,
uproszczenia w przedstawianiu ludzkiej sylwetki - "The Angel Standing in the Sun" z 1846 r., "Entrance of the Meuse: Orange-Merchant on the Bar, Going to Pieces" z 1819 r.) [3], zabawa kolorem i plamą oraz daleko posunięta synteza rzeczywistości ("The Scarlet Sunset"z ok. 1830-40) [4], doprowadzają w końcu Artystę do czystej abstrakcji ("Sun Setting over a Lake" z 1840) [5].
Kolor
u Turnera wibruje, pulsuje i świeci albo przygasa, gęstnieje i matowieje lub staje
się zupełnie blady i niemal przeźroczysty. Artysta mieszał barwy,
zestawiał jasne kolory z ciemnymi, a malując akwarelami używał różnych
odcieni papieru (białego, niebieskiego, ciemnobrązowego...), żeby
osiągnąć zamierzony efekt kolorystyczny. Przestrzeń tkana z
barw to zastyga w bezruchu ("Venice: San Giorgio Maggiore - Early Morning" z 1819 r.), to znów kołysze się, zaczyna płynąć i wiruje
jakby była targana wiatrem lub wciągana przez oko cyklonu.
Powietrze, wypełniające przestrzeń Turnerowskich płócien jest w
nieustannym ruchu. To uspokaja się, łagodnieje i cichnie, to znów zrywa
się i wpada w szał, miotając z wściekłością sztormowymi falami i
przeganiając burzowe chmury, które zaczynają pędzić po niebie, niczym
rozszalałe bestie wypuszczone z piekielnych czeluści. W późniejszym
okresie twórczości wszystko wiruje wokół osi znajdującej się w centrum
obrazu, a ukazany na płótnach świat jest zasysany do wewnątrz przez
gigantyczną trąbę powietrzną, przywołując apokaliptyczną wizję końca
świata ("Snow Storm - Steam-Boat off a Harbour’s Mouth" z 1842 r.).
Turner,
to nie tylko malarz, ale i dramaturg oraz genialny kompozytor. Jego
płótna można przyrównać do partytur. Dzieła te ożywają w momencie ich
oglądania. Malarz nieustannie nas zaskakuje. Bawi się emocjami widza,
igra naszymi odczuciami i postrzeżeniami, wciągając nas coraz bardziej w
wir zmysłowych wrażeń. Komponując przestrzeń dynamizuje ją, zestawiając oślepiające
światło z głębokim mrokiem oraz używając kontrastowych, nasyconych barw.
Jego kompozycje albo ukazują, mrożącą krew w żyłach i wywołującą grozę,
potęgę gór (żywioł ziemi) oraz niszczycielską potęgę pozostałych
żywiołów (ognia, wody, powietrza), albo są ulotnymi i zwiewnymi
impresjami, przedstawiającymi raz pogodne i świetliste, a raz zasępione i
smutne oblicze Natury. Impresje [6] te – w odróżnieniu od malowniczej i
spektakularnej walki pierwotnych żywiołów, wygrywanej na mocnych i
silnie skontrastowanych ze sobą kolorach ( głębokie odcienie od forte do forte fortissimo) - oddane zostają za pomocą kilku zaledwie tonów barwnych oraz ich subtelnych odcieni (od piano do piano pianissimo aż po quasi niente), sprawiając wrażenie niezwykłej lekkości i przejrzystości.
Pracą, która najbardziej mnie urzekła była niepozorna, namalowana w pastelowej tonacji akwarelka „Dyliżans”
z 1840 roku [7]. Na środku kartki, na jasnobeżowym, cielistym tle, mamy
podłużną, o nieregularnych, poszarpanych zarysach, beżową plamę
namalowaną szybkimi, jakby od niechcenia pociągnięciami pędzla, którą
wieńczy brunatny kształt. Wokół tego obiektu wiruje
szaro-kremowo-beżowe, z przebłyskami rozwodnionego błękitu, tło. Ta
praca niczego nie przedstawia i stanowi jedynie aluzję do
rzeczywistości. Podobnie jest w przypadku "Łodzi na morzu" [8],
gdzie mamy trzy krótkie pionowe smugi wykonane lekkimi pociągnięciami
pędzla. Trzeba być mistrzem, żeby za pomocą tak ascetycznych (!) środków
wyrazu oddać wrażenie rozpędzonego dyliżansu i płynących po wodzie
łódek. Trzeba mieć też ogromną wiarę w wyobraźnię widza, żeby ufać, że
ulegnie on tej sugestii i zobaczy na obrazie przywołane przez artystę
obiekty! Akwarela ta wprawiła mnie w rozbawienie i wzbudziła podziw.
Podchodziłam do niej kilkakrotnie i za każdym razem stawałam oniemiała.
Nie musiałam nawet przymrużać oczu, żeby widzieć ciągnięty przez
rozpędzone konie i mknący w śnieżnej zamieci powóz, który kołysze się i
unosi w powietrzu.
Trzecią pracą, która przykuła moją uwagę jest "Skalista przełęcz pośród gór"
z ok. 1801 r. [9]. Zaskoczył mnie w niej sposób operowania kreską.
Malarz, używając jedynie ołówka i kredy, podczas rysowania, nie
odwzorowuje rzeczywistości, nie odtwarza jej z mozołem kawałek po
kawałku, szczegół po szczególe, lecz tworzy jej syntezę. Operuje przy
tym znakami utworzonymi tylko z linii: obłoczkami, urywanymi kreskami,
układem położonych jedna nad drugą linii, przypominających szczeble
drabiny. Kiedy podchodzimy blisko do obrazu, to widzimy symbole
wypełniające powierzchnię kartki. Gdy się odsuwamy, to wszystko się
rozpływa. Zaczynamy widzieć górzysty krajobraz porośnięty skąpo kępkami
roślinności widocznej na pierwszym planie.
Moimi
ulubionymi dziełami Artysty są te prace, które ukazują stan, gdy
zacierają się znajome kształty i kontury przedmiotów a rzeczywistość
staje się nierzeczywista ("Wzburzone morze z delfinami" i inne
obrazy). [10] Część z tych prac zgromadzono na wystawie w sali, gdzie
ukazano fuzję czterech żywiołów - ziemi, wody, powietrza, ognia. Na
niektórych obrazach, prezentujących właśnie owo odpływanie Artysty od
realności ku abstrakcji organicznej, widać jeszcze szczątki realnego
świata – fragmenty masztów, dzioby okrętów, ledwo rozpoznawalne zarysy
rzeczywistych przedmiotów. Wibrujące barwy, którymi po mistrzowsku
posługuje się Turner, oraz modelunek światłem sprawiają, że tworzone w
oparciu o wnikliwe obserwacje Natury dzieła przywodzą na myśl senne
widziadła. To improwizacje, na których realność faluje niczym ocean,
tracąc swoją materialność i stając się ulotnym, świetlnym zjawiskiem.
Przedstawienia Natury, których reżyserem jest Turner, wywołują u nas
różne emocje – od wyciszenia w pracy "Początek barwny" (1820 r. ) i
sielanki w "Księżycu w nowiu..." (1840 r.), po uczucia grozy,
przerażenia i wzniosłości. [11] To wszystko sprawia, że William Turner
jest nie tylko malarzem żywiołów, ale i malarzem emocji. Ukazuje
poprzez krajobraz ludzkie namiętności, które mogą być równie gwałtowne, silne i
nieprzewidywalne jak występujące w Naturze żywioły. Patrząc na Jego
obrazy możemy dostrzec i odczuć: surowość i niezłomność skał oraz
surowość i niezłomność charakteru, palący żar ognia oraz palący żar
namiętności, porywczość wichru oraz porywczość gniewu, ogrom i
nieobliczalność wzburzonych fal oceanu oraz ogrom i nieobliczalność
rozpaczy.
Turner
był niezwykłym twórcą. Znajdujące się w szkicownikach Artysty impresje
to zapis ulotnych chwil i barwnych wrażeń, które kreślił na gorąco
podczas swoich długich spacerów. Był niezwykle pracowity i wytrwały.
Wiele godzin spędzał poza domem na obserwacji nieba i morza o różnych
porach dnia i w zmiennych warunkach atmosferycznych. Jego dokonania
wybiegają poza epokę, w której żył. Namalowane przez Niego obrazy olejne
i akwarele są zapowiedzią symbolizmu, impresjonizmu, ekspresjonizmu i
abstrakcji. Obok obrazów pozostawił po sobie mnóstwo szkiców i
niedokończone dzieła, będące zarysem przyszłych obrazów, które nigdy nie
zaistniały w swojej finalnej formie, gdyż ich nie ukończył. Zakochałam
się bez pamięci w Turnerze. Oczarowały mnie Jego wyobraźnia,
pracowitość, fascynacja światłem i zmysł obserwacji. Nie wiem kiedy i
czy znów zobaczę na żywo Jego prace. Przed zamknięciem wystawy zamierzam
ponownie odwiedzić Muzeum Narodowe w Krakowie i razem z Artystą odbyć
emocjonującą podróż przez XIX-wieczną Europę, by jeszcze raz, już po raz
ostatni, spojrzeć na świat Jego oczami. Prezentowane w katalogach
reprodukcje obrazów Turnera są bez życia. Podobnie jest w przypadku
widokówek, które sprzedaje się przy okazji tej wystawy. Miał rację
Walter Benjamin, kiedy mówił o losie sztuki w dobie mechanicznej
reprodukcji. Dzieło sztuki odarte z aury (prezentowane jako reprodukcja)
jest martwe i bez duszy. Jest tylko bladym cieniem prawdziwej
rzeczywistości. Warto poświęcić zbliżający się weekend i odwiedzić
Muzeum Narodowe w Krakowie, żeby dotknąć żywej sztuki, żeby posmakować
prawdy obrazu nie przesłoniętego przez pozbawione życia, nieudolne
kopie. To pierwsza prezentacja dzieł Turnera w Polsce. Nie wiadomo czy i
kiedy po raz kolejny będziemy mieli okazję obejrzeć obrazy tego twórcy.
Wystawa została przygotowana starannie i z rozmachem. Pokazano na niej
obrazy pochodzące z Galerii Tate oraz kilku kolekcji angielskich i
amerykańskich.
Joanna Turek
[1]
Wędrując po wystawie i obcując z dziełami Turnera odniosłam wrażenie,
że nie tylko miał ogromną wyobraźnię, ale musiał także być dowcipnym
człowiekiem. Jakiż związek bowiem łączy tytuł "Dyliżans" ("The Diligence" z ok. 1840 r.) albo "Łodzie na morzu"
("Boats at Sea" z ok. 1830 r.) z przedstawieniami ukazanymi na tych
akwarelkach? Gdzie są tytułowe delfiny na obrazie olejnym "Wzburzone morze z delfinami" ("Stormy Sea with Dolphins" z ok. 1835-1840) i co stało się z łodzią na innym olejnym płótnie "Wschód słońca, łódź w przesmyku między cyplami"
( "Sunrise, with a Boat between Headlands") z ok. 1840-1845? Co
myśleli ówcześni odbiorcy, patrząc na zamaszyste pociągnięcia pędzla i
rozlewające się plamy koloru? Czy nie sądzili, że to bohomazy a Artysta
sobie z nich zakpił albo oszalał? Wielu tak rzeczywiście myślało -
zwłaszcza o dziełach, w których odszedł od realizmu i zaczął kreować
wizyjną rzeczywistość ( "Snow Storm - Steam-Boat off a Harbour's Mouth" z 1842).
[2] Dużą rolę w budowaniu nastroju odgrywają u Turnera światło i kolor. W Jego twórczości widoczny jest wpływ teorii estetycznych Edmunda Burke
(zasada "wzniosłości" sformułowana w 1757 roku w książce "Dociekania
filozoficzne o pochodzeniu naszych idei wzniosłości i piękna"), Williama Gilpina
(termin "malowniczość"; Gilpin zwrócił uwagę na to, że wygląd
krajobrazu zależy od zachmurzenia oraz natężenia światła i zachęcał do
malowania z natury) i Johanna Wolfganga von Goethe'go ("Teoria koloru" opublikowana w 1810 roku) oraz rozważań o świetle zawartych w traktacie francuskiego pejzażysty Pierre-Henri de Valenciennesa.
[3]
Artysta nie przywiązuje wielkiej wagi do wiernego odtwarzania
rzeczywistości - detale nie są dla niego istotne ("The Scarlet Sunset",
ok. 1830-40). Dotyczy to również przedstawień ludzi. Wystarczy
przyjrzeć się z bliska postaci stojącej w łodzi na jednym z obrazów "Entrance of the Meuse: Orange-Merchant on the Bar, Going to Pieces"
(1819 r.) czy sylwetce anioła z "The Angel Standing in the Sun" (1846
r.). Człowiek u Turnera stanowi marginalny element dzieła i zostaje
podporządkowany artystycznej wizji, w której głównymi bohaterami są
Natura, światło, barwa i żywioły. Nawet na obrazach realistycznych na
pierwszy plan wysuwa się nastrój, ulotna chwila, będąca zapisem
subtelnej lub dramatycznej gry świateł i cieni.
[4] Realizacja koncepcji Aleksandra Cozensa,
nauczyciela rysunku, który zaproponował nowe metody kompozycji obrazu
(kleksy, plamy, formy bez konturów). Warto przyjrzeć się z bliska pracy
wykonanej kredą i ołówkiem "Skalista przełęcz pośród gór" ("A Rocky Pass between Mountains. Glen Croe, with the Slopes of Ben Arthur: Ben an Lochain") z ok. 1801 r.
[5] "Początek barwny"
("Colour Beginning") z 1820 r. - jedna z wielu prac ze szkicownika
artysty oznaczona tym tytułem. "Łodzie na morzu"("Boats at Sea") z ok.
1830 r.
[6]
Impresje, to moje na gorąco ukute określenie, które odnoszę do
zwiewnych, często ujmujących w syntetyczny sposób rzeczywistość,
akwarelek Turnera. Zob. przypis numer 8. Ten sam styl malowania pojawia
się także na obrazach olejnych.
[7] "Dyliżans" ("The Diligence") z ok 1840 r., gwasz i akwarela.
[8] "Łodzie na morzu" ("Boats at Sea"), z ok. 1830 r. Zob. też przypis numer 6.
[9]
"Skalista przełęcz pośród gór" ("A Rocky Pass between Mountains. Glen
Croe, with the Slopes of Ben Arthur: Ben an Lochain") z ok. 1801 r.
Kreda i ołówek na papierze.
[10] Obrazy olejne: "Wzburzone morze z delfinami" ("Stormy Sea wit Dolphins") z ok. 1835 - 40. "Wschód słońca, łódź w przesmyku między cyplami" ( "Sunrise, with a Boat between Headlands") z ok 1840-1845.
[11] "Początek barwny" ("Colour Beginning" ), z 1820 r. W licznych studiach akwarelowych zwanych "Początkami barwnymi" kompozycja jest budowana ze stref kolorystycznych.
[10] Obrazy olejne: "Wzburzone morze z delfinami" ("Stormy Sea wit Dolphins") z ok. 1835 - 40. "Wschód słońca, łódź w przesmyku między cyplami" ( "Sunrise, with a Boat between Headlands") z ok 1840-1845.
[11] "Początek barwny" ("Colour Beginning" ), z 1820 r. W licznych studiach akwarelowych zwanych "Początkami barwnymi" kompozycja jest budowana ze stref kolorystycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz