Kim są poeci? Zręcznymi żonglerami bawiącymi się słowami?
Czy niestrudzonymi poszukiwaczami blasku sensu i ładu w zamęcie codzienności? Kimkolwiek są nie rzucają słów na wiatr, lecz sieją je w ludzkie serca. Padając w serca ziarna słów obumierają, pozostają w uśpieniu lub kiełkują refleksją. Czytać poezje to podążać ścieżkami, które przemierzali inni, patrzeć na świat i odkrywać go cudzymi-własnymi oczami.
Czy niestrudzonymi poszukiwaczami blasku sensu i ładu w zamęcie codzienności? Kimkolwiek są nie rzucają słów na wiatr, lecz sieją je w ludzkie serca. Padając w serca ziarna słów obumierają, pozostają w uśpieniu lub kiełkują refleksją. Czytać poezje to podążać ścieżkami, które przemierzali inni, patrzeć na świat i odkrywać go cudzymi-własnymi oczami.
Poezje najlepiej czytać bez pośpiechu, wertując od niechcenia książkę lub otwierając ją na chybił trafił. Wiersze są bowiem jak czekoladki ukryte w bombonierce. Każda jest inna i inne krainy smaków nam przybliża. Zjedzenie wszystkich czekoladek na jeden raz byłoby błędem. Grozi znieczuleniem wrażliwości i porażeniem zdolności odczuwania świata zaklętego w słowach. Poezja potrzebuje czasu i wymaga od nas skupienia, żeby rozkwitnąć na naszych oczach.
Dla Autora „Gry” i „Wojny Kwiatów” poezja jest „mową odświętną”, ale sprowadzanie Jego wierszy, i jakichkolwiek wierszy, do pięknej, odświętnej szaty i lingwistycznych akrobacji jest pomyłką. Słowa to tylko kostium, pod którym skrywają się nęcące kształty światów nieznanych, intymnych przestrzeni, do których dopuszcza nas każdy z poetów. Nie ma prawdziwej poezji bez szczerości i wiary w potęgę słowa – w moc kruszenia obojętności i zdzierania bielm z naszych oczu.
Czy warto sięgnąć po "Grę", wczytać się w wiersze i wsłuchać w słowa wypowiadane przez Autora? Czy warto w ogóle czytać poezje? Odpowiadając na to pytanie pozwolę sobie przytoczyć dwa fragmenty zaczerpnięte z jednego z utworów zamieszczonych w tym tomiku:
Dla Autora „Gry” i „Wojny Kwiatów” poezja jest „mową odświętną”, ale sprowadzanie Jego wierszy, i jakichkolwiek wierszy, do pięknej, odświętnej szaty i lingwistycznych akrobacji jest pomyłką. Słowa to tylko kostium, pod którym skrywają się nęcące kształty światów nieznanych, intymnych przestrzeni, do których dopuszcza nas każdy z poetów. Nie ma prawdziwej poezji bez szczerości i wiary w potęgę słowa – w moc kruszenia obojętności i zdzierania bielm z naszych oczu.
Czy warto sięgnąć po "Grę", wczytać się w wiersze i wsłuchać w słowa wypowiadane przez Autora? Czy warto w ogóle czytać poezje? Odpowiadając na to pytanie pozwolę sobie przytoczyć dwa fragmenty zaczerpnięte z jednego z utworów zamieszczonych w tym tomiku:
(...)
Niektórzy mówią, że to nudne
Płynąć taką leniwą rzeką
Cóż, widać nie znają geografii
Najwięcej przecież
Dzieje się na brzegu
Gdzie pola, przystanie, osady...
Spokój
I myśl natrętna
Jaki jest sens tego wyścigu
(...)
Może warto
Zatrzymać czasem łódź
Podumać
Pogadać z tubylcami
Zjeść egzotyczny owoc
Poczekać [1]
Ja skosztowałam owoców z zaczarowanego ogrodu Autora i zapragnęłam więcej. Jego poezja jest jedną z egzotycznych krain, które chętnie odwiedzam.
[1] Tomasz Sobieraj, Rzeka, [w:] Tenże, Gra. Łódź, 2008, s.56-57.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz