O Wyspie Muz...

Prawdziwe dzieło jest trwaniem, jest uczeniem się życia – Roman Opałka. Więcej wypowiedzi na temat sztuki w Notatkach o sztuce.

piątek, 1 stycznia 2010

Jerzy Lewczyński, Oczyszczenie/Purification. Moje wrażenia po wernisażu.

Aż trudno uwierzyć, że to pierwsza wystawa prac tego artysty zorganizowana w Gliwicach - w mieście, w którym spędził niemal całe życie.
Od strony organizacyjnej wszystko zostało przygotowane perfekcyjnie! Nawet pogoda dopisała. Przestrzeń do prezentacji prac jest niewielka i rozczłonkowana, ale świetnie ją wykorzystano i nasycono dramaturgią. Zwiedzanie zamienia się w fascynujące odkrywanie przestrzeni i prac, które nie są nam dane od razu. Pozwala to na wyciszenie się i skupienie przy każdej z prac. Ładnie też oświetlono i wyeksponowano same zdjęcia. Drewniane ramki je ociepliły. W moim odczuciu doskonale oddaje to stosunek Pana Lewczyńskiego do fotografii – Jego troskę z jaką pochylał się nad każdym zdjęciem, nawet tym zapomnianym, odrzuconym, niechcianym!

Na spotkaniu z uczestnikami wernisażu był i Dyrektor, i Kurator wystawy. Dyrektor oznajmił radosną dla wszystkich miłośników fotografii wiadomość, że Muzeum w Gliwicach zaopiekuje się archiwum Pana Jerzego. Pana Jerzego nie było na wernisażu – była za to Jego żona, Pani Kazimiera Lewczyńska – ale pojawił się wcześniej na spotkaniu z dziennikarzami i był pierwszym zwiedzającym. Na pamiątkę pobytu w galerii pozostawił po sobie ślad. Kto chce dowiedzieć się co za pamiątkę pozostawił na wystawie Pan Jerzy, ten musi odwiedzić gliwicką Czytelnię Sztuki.

Na wernisażu pojawił się również pewien człowiek, Lucjan Karwan, w którego rodzinnym albumie znajduje się fotografia przedstawiająca kilkunastoletniego Jurka Lewczyńskiego. Okazuje się, że przed II wojną światową, u Państwa Lewczyńskich (rodzicach Jerzego Lewczyńskiego) mieszkała przez pewien czas, po śmierci swojego ojca, młoda dziewczyna – Wiktoria Korczyńska (ur. w 1913) – która znalazła tam schronienie i troskliwą opiekę. W 1938 roku Wiktoria Korczyńska poślubiła Bronisława Karwana i urodziła mu później pięciu synów, w tym Lucjana. Ta przedziwna historia o splątanych ludzkich losach jest o tyle ciekawa, że Pan Lewczyński, poszukiwacz, restaurator i kolekcjoner zdjęć, tym razem sam został odnaleziony przez zdjęcie z przeszłości i to po wielu, wielu latach!



Warto złożyć hołd Panu Jerzemu Lewczyńskiemu i zwiedzić wystawę. Ja już byłam, ale chętnie jeszcze raz zobaczę przygotowaną w Czytelni Sztuki ekspozycję. Wystawa czynna jest aż do 3 września.

Brak komentarzy: