(...) nie pamiętam już, do kogo chciałem napisać. (...) Pisywałem przecież tak gładko, list za listem.
Ostatecznie była jakaś przeszłość, coś się działo, żyłem... Ależ oczywiście, żyłem. Pamiętam... Co pamiętam? Ogólnie biorąc, wszystko. Na przykład... Ale na przykład czego? Na przykład wszystkiego? Przykład na przykład wszystkiego? To się nie klei. Więc odwrotnie, może wszystko na przykład... Ale wszystko na przykład tego czy tamtego, to także się nie składa. Więc co właściwie pamiętam: wszystko na przykład szczególnego czy szczególne na przykład wszystkiego?
Nie, ja żyłem, ja mam na to dowody! Listy! Gdzie są moje listy?! Ja także otrzymywałem listy! Ja pokażę, ja udowodnię!
Kiedy byłem dzieckiem, kiedy byłem młody, wszystko wydawało mi się takie wyraźne. Jak wyspa wznosząca się nad powierzchnią morza, widziana z pokładu statku w przejrzysty, letni dzień. Wszystko takie... suche, nie rozmyte... Nie było wtedy wody.
S. Mrożek, Woda. [1]
Słuchowisko „Woda” czytane po latach jest antycypacją pewnego tragicznego wydarzenia, które nastąpi w przyszłości. Tak wspomina tamten pamiętny dzień Sławomir Mrożek w "Baltazarze". Zdarzenie to, czy raczej katastrofa, związane jest z udarem mózgu, którego doświadczyłem w niedzielę, dnia 15 maja 2002 roku przed południem. Siedziałem przy stole i pisałem, nie pamiętam już co. I nagle coś mi się stało. Próbowałem dalej pisać, ale było coraz gorzej. Wobec tego przeszedłem do sypialni i położyłem się. Chwilami traciłem przytomność. (...) Pamiętam tylko, że stałem w pełnym słońcu na ulicy i czekałem na karetkę. Było mi jakoś żal tego dnia. Wiedziałem, że nie odzyskam go już nigdy. Leżąc w karetce, patrzyłem na błękitne niebo i nawet żal stał mi się obojętny. [2]
Utrata zdolności posługiwania się językiem w mowie i piśmie była dla pisarza utratą siebie. Woda to symbol początku i końca, ale także śmierci i ponownych narodzin.
Życie przepływa jak woda i przemijanie jest niczym woda. Pamięć również się rozmywa, zamazuje i zanika z biegiem lat. Erozja zdań rozpadających się na słowa. Niezrozumiałość samych słów. Wspomnienia to katalog zapamiętanych zdarzeń: rzeczywistych, rzekomych i urojonych. Oglądane z perspektywy czasu stają się tożsame i nieweryfikowalne. Może dlatego słowa w "Baltazarze" posiłkują się fotografiami, aby uwiarygodnić przytaczaną przeszłość. Wszak ludzka pamięć jest zawodna i ulotna.
Dla pisarza mówić i pisać znaczy być. Język to splątane ścieżki prowadzące nas do wielu światów. Jedna z tych ścieżek prowadzi do naszego dzieciństwa i samych siebie. Do chwili, gdy zaistnieliśmy i pojawiły się słowa. Słowo jest potwierdzeniem naszego istnienia. Słowa to wszystko, co po nas pozostaje. Choćby imię wyryte na nagrobku. Dopiero świadomość tego sprawia, że zaczynamy cenić i szanować słowo.
Niepamięć jest jak napierająca niepostrzeżenie i pochłaniająca wszystko woda. Z upływem lat wciąż jej przybywa. Spisując wspomnienia, pisząc dzienniki, czepiamy się słów i samego życia, jakbyśmy chcieli ocalić siebie, udowodnić, że istnieliśmy naprawdę, że jeszcze istniejemy… Choćbyśmy mieli ocaleć tylko jako słowa – równe rzędy czarnych znaków zapisane na kartkach papieru.
[1] Przytoczone urywki pochodzą ze słuchowiska S. Mrożka "Woda", wydanego po raz pierwszy w „Dialogu” nr 6/1967. Źródło cytatu: S. Mrożek, Tango, Słoń, Wesele w Atomicach, Woda, Warszawa 1989, ss. 124-127.
[2] S. Mrożek, Baltazar, Warszawa 2006, s. 242.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz