O Wyspie Muz...

Prawdziwe dzieło jest trwaniem, jest uczeniem się życia – Roman Opałka. Więcej wypowiedzi na temat sztuki w Notatkach o sztuce.

piątek, 1 stycznia 2010

„Wietrzenie” poezji z Jerzym Kędziorą. Na marginesie Festiwalu Dekonstrukcji Słowa "Czytaj!".

Z powodu odlegości nie jestem i nie będę ani uczestnikiem, ani obserwatorem tego Festiwalu, ale uwiodła mnie sama idea i oczarowała instalacja Jerzego Kędziory -  obraz zapisanych kartek rozwieszonych na sznurze niczym pranie.
Pismo jest skostniałą formą, która konserwując mowę unieruchamia i więzi żywe słowo. Zgadzam się! O, tak! Należy uwolnić słowa! Pozwolić im zaistnieć w przestrzeni. Nie powinny być więzione w książkach! Nie powinny jednak też być bezmyślnie rzucane na wiatr, rozrzucane i porzucane. Słowa są delikatne i niezdolne do samodzielnej egzystencji, potrzebują naszej troski, ciepła i czułości – bez ludzi giną. Dopiero wypowiadając je w myślach i czytając na głos ożywiamy je i pozwalamy im przemówić. 

Słowa nie powinny być więzione w książkach a książki nie powinny być zamykane w biblioteczkach! Dlatego lubię wyprowadzać na spacer moich ulubionych poetów. Najczęściej idziemy razem do kawiarni na filiżankę aromatycznej i jak noc czarnej kawy albo siadamy przy zielonej herbacie i wsłuchujemy się w słowa. Ostatnio spacerowałam z T.S. Tak! Z tym samym, który od pewnego czasu ma apartament na Wyspie Muz. Jest w tym coś perwersyjnego, bo Autor wierszy żyje, ale nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności i z premedytacją wykorzystałam Go a w przyszłości zamierzam uczynić to ponownie. Nie jest zresztą jedynym, z którym namiętnie TO robię i robię TO - o zgrozo - publicznie. 

Czytanie uzależnia. Wstyd się przyznać, ale jestem obrzydliwą słowoholiczką. Uwielbiam czytać poezje i delektować się słowami. Upajam się nimi i smakuję je. Słowa są moimi najwierniejszymi towarzyszami podróży przez życie. To niezawodni przyjaciele. Zostają ze mną nawet wtedy, gdy realni ludzie odchodzą i rozpływają się we mgle milczenia. Zwłaszcza w jesienne i zimowe wieczory szczelnie otulam się słowami niczym wełnianym kocem, usiłując rozgrzać moje przemarznięte ciało wyziębione chłodem grobowej ciszy, która nadciąga razem ze zmrokiem i rozpełza się po pokoju.

Kiedy nie ma już przy nas nikogo...jest zawsze słowo. Ono pozostaje z nami do końca.



Brak komentarzy: